Cztery mecze do końca sezonu ma przed sobą Lechia Gdańsk. Po ostatniej kolejce i pokonaniu u siebie Piasta Gliwice, drużyna Johna Carvera odskoczyła od strefy spadkowej na trzy punkty. W trwającej kolejce przewaga zmniejszyła się o jeden punkt, jednak mimo tego drobnego zapasu i tak nie może być zbyt kolorowo. Nie dość, że z powodu kontuzji do końca sezonu wypadł Tomas Bobcek, to Lechia nie ma przyznanej licencji na przyszły sezon i trzeba będzie poczekać jak komisja rozpatrzy odwołanie od tej decyzji.
Dziewiąte miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy zajmuje Lechia Gdańsk, jeśli spojrzymy wyłącznie na czas pracy Johna Carvera. Dorobek beniaminka od jego przybycia do klubu, to sześć zwycięstw, jeden remis i sześć porażek. Punktowanie ze średnią 1,46 nie należy do wybitnych, ale patrząc na realia naszej ligi, mogło i przyniosło ucieczkę ze strefy spadkowej. Bardzo dużo dobrego Lechii dają mecze domowe, gdzie trwa obecnie seria trzech zwycięstw z rzędu. Zdecydowanie gorzej idzie im na wyjeździe, gdyż ostatni raz wygraną zanotowali w lutym w Lubinie. Potem przyszły aż cztery porażki z rzędu, ale jak widać niekoniecznie trzeba wywozić punkty z wyjazdów, jeżeli skutecznie gra się przed własną publicznością.
Terminarz 30. kolejki ułożył się dla Lechii dosyć przychylnie. Do swojego wyjazdowego spotkania z Cracovią przystąpią znając wyniki wszystkich drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie. W tej kwestii także wszystko potoczyło się pozytywnie. Swoje mecze przegrały zarówno Stal Mielec i Puszcza Niepołomice, a z drużyn ze strefy spadkowej trzy punkty dopisał jedynie Śląsk Wrocław. W tym przypadku nie jest to jednak dramat, bo wygrana z Zagłębiem Lubin powoduje, że i ich w tabeli można dogonić i ponownie wplątać w walkę o utrzymanie.
Poważne osłabienie z przodu
Wiele po przerwie zimowej zyskała Lechia Gdańsk, gdy John Carver zdecydował się na zmianę ustawienia. Anglik postanowił grać na dwóch napastników, stawiając regularnie na duet Tomas Bobcek – Bohdan Wjunnyk. Słowak pełnił rolę bardziej wysuniętego zawodnika, a Ukrainiec schodził często głębiej, pełniąc rolę fałszywej dziesiątki. Sam fakt tego, że Bobcek wrócił po kontuzji można było uznać za wielkie zimowe wzmocnienie. Na inne trener nie mógł liczyć, z racji nałożonego zakazu transferowego.
Słowak w rundzie wiosennej stał się kluczowym graczem Lechii. Jego dotychczasowy dorobek, to osiem bramek w dwunastu spotkaniach i co najważniejsze, nie były to „puste trafienia”.
– Gol na wagę trzech punktów u siebie z Lechem Poznań
– Dwa gole w wygranym 3:1 wyjazdowym meczu z Zagłębiem Lubin
– Dwa gole w szalonym i wygranym 3:2 meczu u siebie ze Stalą Mielec
– Gol otwierający wynik, w wygranym 3:1 meczu domowym z Piastem Gliwice
Niestety dla Lechii Gdańsk, Tomas Bobcek już w tym sezonie swojego dorobku nie poprawi. W ostatnim meczu z Piastem nabawił się kontuzji i diagnoza wskazała naderwanie mięśnia w udzie. Tym samym sezon się dla niego skończył.
Tomas Bobcek ma naderwany mięsień.
Dużo zdrowia Tomas!!!! 👊👊👊 pic.twitter.com/MuD1zF81FW— Lechia.net (@Lechianet) April 28, 2025
W ostatnich czterech kolejkach John Carver będzie musiał zatem liczyć z przodu na Bohdana Wjunnyka. Ukraiński napastnik strzela znacznie mniej od Tomasa, ale nie znaczy to, że nie potrafi tego robić. Wiosną trafiał z Jagiellonią i ostatnio z Piastem, a oba gole też były bardzo ważne. Czas jednak pokaże na ile ucierpi siła ofensywna po tak ważnej zmianie personalnej.
Ważne wzmocnienie środka pola
Linia ataku na ostatnią fazę sezonu została osłabiona, za to dosyć niedawno konkretnie udało się poprawić funkcjonowanie środka pola. Kluczem do tego był powrót po urazie Iwana Żelizki. Obecność ukraińskiego pomocnika w podstawowym składzie w minionych trzech spotkaniach dała widoczne efekty i powoli poprawiała funkcjonowanie także linii defensywnej. Iwan jest graczem potrafiącym umiejętnie wspierać kolegów z tej formacji, zatem z całą pewnością będzie bardzo potrzebny na finiszu sezonu.
Na powrocie Żelizki nieco ucierpiał regularnie grający od początku rundy Tomasz Neugebauer. Nie ujmując jednak wiele bohaterowi meczu ze Stalą, przy takim ustawieniu preferowanym przez Johna Carvera, typowa szóstka jest niezbędna. Mając mocne zabezpieczenie w tej formacji, również nieco lepiej zaczął wyglądać Rifet Kapić. Kapitan drużyny notuje poprawę formy w ostatnich tygodniach i oby to szło tylko w tym kierunku.
Od meczu z Cracovią zapewne dojdzie do lekkiej zmiany formacji, gdyż trudno spodziewać się dalszej gry na dwóch napastników. Nie ma po prostu odpowiedniego zawodnika, który może dołączyć do Wjunnyka. Środek pola może zatem zostać mocniej zagęszczony. Najbardziej do tego duetu w teorii pasuje Anton Carenko, który ostatnio trafił do siatki w meczu z Piastem Gliwice. Jego inklinacje ofensywne mogą się przydać i pozwolić na odpowiednie wsparcie środkowego napastnika.
Lechia Gdańsk bez licencji
Kwiecień był ważnym miesiącem dla Paolo Urfera, ponieważ trzeba było naprostować trochę spraw finansowych, które miały pomóc w otrzymaniu licencji na kolejny sezon. Wszyscy są jednak przyzwyczajeni do tego, że normalnie za rządów Szwajcara nie było i nie jest. Idźmy jednak po kolei. W połowie kwietnia uregulowane zostały płatności za transfer Tomasza Wójtowicza, o czym informował nasz redaktor Piotr Potępa. To było bardzo istotne kryterium do spełnienia i to zostało wykonane.
Jeszcze ważniejsza była jednak sytuacja z Ilkayem Durmusem, która ciągnęła się od dawna. W tej kwestii, ku dużemu zdziwieniu, w końcu także udało się dojść do porozumienia. Zatem mieliśmy tu już drugie i to znacznie ważniejsze kryterium spełnione, które miało pomóc Lechii w otrzymaniu licencji. W tak zwanym międzyczasie Paolo Urfer zdołał jeszcze uregulować sporo zaległości z pensjami, by i do tej kwestii komisja licencyjna nie mogła się przyczepić.
Wszystko fajnie, płynnie (powiedzmy), a jednak coś mocno nie zagrało i 29 kwietnia pojawiła się informacja, że Lechia Gdańsk nie otrzymała licencji na następny sezon. Powód? Prognoza finansowa przedstawiona przez Paolo Urfera nie była wiarygodna i nie było podstaw, by ją zaakceptować.
Niestety dla Lechii tym razem Paolo Urfer nie wygrał.
Komisja Licencyjna nie uwierzyła w jego prognozy finansowe i nie przyznała Lechii Gdańsk licencji na grę w Ekstraklasie w sezonie 2025/2026. pic.twitter.com/Bhxy9Axufi
— Piotr Potępa (@PiotrPotepa) April 29, 2025
Po tej decyzji beniaminek dostał czas pięciu dni na odwołanie się od tej decyzji. Paolo Urfer zatem musi ponownie się mocno nagimnastykować, by wybrnąć z tej sytuacji. Nudy nie ma, a kibicom cierpliwość się kończy. Nie ma w tym oczywiście zaskoczenia, bo trudno znosić nadal rządy Szwajcara.
Zrobić swoje na boisku
Sytuacje pozaboiskowe nie wpływają zbyt mocno na zawodników, o czym też nie raz wspominał John Carver. Anglik stara się trzymać rękę na pulsie i nastawiać drużynę wyłącznie na sprawy piłkarskie. Potwierdzeniem tego jest szalony mecz domowy ze Stalą Mielec, gdzie w fantastyczny sposób udało się odwrócić wynik z 0:2 na 3:2. Tuż po tym triumfie do mediów trafiła informacja o zaległościach sięgających dwa miesiące.
Kibice mogą być zatem spokojni o to, że zespół zrobi wszystko by wywalczyć utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. Sytuacja w tabeli układa się tak, że wszystko pozostaje w ich głowach i nogach. Przed Lechią jeszcze dwa mecze wyjazdowe – z Cracovią i Pogonią, a także dwa domowe – z Koroną i GKS-em Katowice. Teoretycznie sześć punktów powinno załatwić sprawę, zatem tu znowu mogą na ratunek przyjść mecze domowe. Ekstraklasa uczy nas jednak cały czas tego, że jest nieprzewidywalna, więc może i już w trwającej kolejce ewentualna wygrana w Krakowie da Lechii olbrzymi handicap przed trzema ostatnimi kolejkami.
Jeżeli wszystko pójdzie po myśli Lechii na boisku, to potem pozostanie oczekiwanie na decyzje Komisji ds. licencji klubowych PZPN. Według podawanych informacji, ma się ona zebrać 15 maja i podjąć kolejne decyzje odnośnie licencji.